Wpis ot taki sobie...
Jak już wiecie sprawa naszego domu pochłonęła mnie do reszty....Odkryłam w sobie pasję palacza,nie mylić z podpalaczem!! I tak od rana do nocy palę,dokładam i doglądam moich kózek...Dziś rano postanowiłam zmodernizować nieco instalację grzewczą...W tym celu rozmontowałam orurowanie,skutecznie obsypując się sadzami na świeżo umytą głowę i nie taki zły jeszcze płaszczyk...Przestawiłam piec z wielkim trudem i przystąpiłam do montażu....Może z prawej,może z lewej,może jeszcze od tej strony...Natrudziłam się przy tym niemiłosiernie,trochę porzucałam przekleństwami...(mus,to mus) Niestety nagle nic do siebie nie pasowało...A,że zimno trochę było,całą instalację musiałam po staremu zamontować...i odpalić wg "starej receptury" .Czyli cała procedura na nowo...Szkoda,że tego nie widzieliście....Wyglądam z mojego obecnego domu,dymu nie widać...wiecie co to znaczy...pora "karmienia"...
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję,że macie lepsze pomysły ode mnie....